czwartek, 3 listopada 2011

ROZDZIAŁ VII
Urodziny

Pobudka Ani była tego dnia typowa. Wstała po 9:00, ponieważ to niedziela. Jak zwykle- od razu poszła do łazienki i spędziła tam pół godziny. Poranna toaleta to według Any podstawa. Później matka zawołała ją na śniadanie. Ania była nieco zdziwiona, ponieważ wszyscy zachowywali się, jakby zapomnieli o Wielkim Święcie. Nawet tortu na stole nie postawiono. Przygnębiona Anka poszła do salonu, bo musiała siedzieć na dole, gdyż rodzice oznajmili:
-Kochanie, wychodzimy. Wkrótce wrócimy. Pilnuj domu, córciu i nikogo nie wpuszczaj.
-Oni mają mnie za dziecko- oburzyła się w myślach dziewczyna.-Przecież do dawna dobrze wiem, że nigdy, ale to nigdy nie wolno wpuszczać obcych do środka.
Rodziców długo nie było. Ania odrobinę sie niepokoiła. A tak na prawdę rodzice nie wyszli ot tak sobie. Pojechali do cioci po pieska!  Specjalnie rano powstrzymywali wszelakie emocje, musieli je dusić w sobie, aby nie zdradzić się przed Anką, że mają dla niej jeszcze dwa prezenty. Dwa? Owszem. Mama wzięła ze schroniska psa, a tata kupił nowoczesny, całkiem drogi telefon komórkowy. Ich córka zawsze chciała taki mieć. Wiedziała, iż dużo kosztuje i nigdy o niego nie prosiła.
Trochę się im zeszło, ale po południu już zawitali w domu.
Zapukali do drzwi. Zasłonili naumyślnie chustką wizjer, by Anna ich nie zobaczyła. Przestraszona uchyliła lekko drzwiczki, pytając jąkając się:
- Kto-to ta-a-am...
-Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam. niech żyje nam Ania!- Wyrecytowali głośno rodzice.
Mile zaskoczona i zadowolona jubilatka otworzyła już dom na oścież, wybiegła za próg i uściskała matkę oraz ojca ze wszystkich sił! Cała trójca weszła do środka. Mamuśka postawiła na stole tort ze świeczkami. Odbyło się uroczyste zdmuchnięcie ognia i degustacja. Ciasto wszystkim smakowało wyśmienicie.
Potem zostały wręczone prezenty. Ania prędko odkryła, że w pudle z otworami coś piszczy. Podniosła klapę. Wyskoczył na nią prześliczny psiak.śmiejącymi się oczami, Ana spoglądała na mamę, a zarazem   głaskała niespodziankę.
- Ja i ojciec doszliśmy do wniosku, że jesteś na tyle odpowiedzialna, iż możesz już mieć psa i należycie się nim opiekować. Zasłużyłaś na pupila.
- Dziękuję- wykrztusiła z trudem zapłakana Ania.- A co jest tu- wskazała na mniejszy pakunek.
- Sama sprawdź. Otwórz- powiedział chytry tata,
Ania nie wierzyła, że dosrała dwie najbardziej upragnione rzeczy! I to jednego dnia! Nie wiedziała, jak może podziękować rodzicom za cały trud, jaki włożyli w zdobycie tych prezentów i za to, że tak bardzo się wykosztowali... Tylko dla niej! Nie dowierzała w to, co działo się w niedzielę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz