środa, 2 listopada 2011

ROZDZIAŁ VI
O pewnym piesku i prezentach.

       Zwiedzanie było fascynujące. Piękno zabytków zapierało dech w piersiach. W czasie, kiedy Ana i Daria wraz z grupą były w Zelwie, mama Ani postanowiła kupić córce prezent urodzinowy. Udała się do sklepu zoologicznego, ponieważ Anka od dziecka chciała mieć kundelka. Niestety, w środku nie było psów tej rasy, więc pojechała autobusem do schroniska za miastem. Przeglądała wiele boksów z wieloma słodkimi psiakami.
        Nagle, przechodząc obok zmarniałego boksera, dech zaparło jej w piersiach. Ujrzała zadbanego, z piękną, długą i zdrową  sierścią psa o imieniu Fredro. Długo nie zwlekając- zabrała go do domu.
       W tym samym czasie Ania była już w autokarze. Kierowali sie ku domu. W drodze świetnie bawiła się z Dari oraz koleżankami siedzącymi z tyłu. Grały w "miasta-państwa", czyli tzw. "inteligencję", kółko krzyżyk i inne ciekawe zabawy. Później zatrzymali się na stacji benzynowej, by zjeść coś w ramach kolacji, gdyż pod szkołą mieli być około godziny 1:00 w nocy. Ania i Daria zamówiły na spółkę dużo frytek z kurczakiem z rożna. Inni także decydowali się na  podobne zestawy. W końcu każdy młody lubi  pieczone w głębokim tłuszczu ziemniaczki!
        Najedzone przyjaciółki w autobusie przysnęły w mgnieniu oka. Pogrążone  w nieprzytomnym rozmyślaniu o innym wymiarze, nie wiedziały, iż przytuliły się do siebie.
Według innych koleżanek wyglądało to komicznie. Niektórzy nawet robili zdjęcia, aby móc później to pokazać dziewczynom i osobom z klasy, które z jakichś względów nie mogły pojechać na tą wycieczkę.
       Ana i Dari nie mogły uwierzyć własnym oczom. Same z siebie się śmiały. Kolegów i koleżanki lekko zdziwiła ta reakcja. Sądzili, ze dziewczyny zdenerwują się, nakrzyczą na pozostałych albo po prostu obrażą się na cały świat.

        Wreszcie w domu. W końcu Ania położyła się we własnym, a co najważniejsze- wygodnym łóżeczku na mięciutkiej podusi, pod grubą, ciepłą kołderką.
Rano była już sobota. Słoneczko mocno świeciło na poddaszu. Wypoczęta nastolatka posmarowała się kremami z filtrami, bo naprawdę mocno grzało, i wyszła z mamą na miasto. Kupiła okulary przeciwsłoneczne, fajny T-shirt, a także granatowe rurki. Sponsorka (mama) wydała niedużo. To prezenty na jutrzejsze urodziny Anny. Z centrum handlowego skierowały się do cukierni po tort i świeczki. Ania nawet jeszcze nie podejrzewała, że dostanie od rodziców psa. Mama ukryła go u ciotki małej.
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz