wtorek, 22 listopada 2011

Rozdział II
Wszystko układa się pomyślnie.

               Ze szpitala zadzwonili do Ani. Martwiła się o Karola, bo długo nie wracał do domu. Kiedy tylko usłyszała, że ma wstrząśnięcie mózgu i jest cały poobijany, na nic nie czekając, wsiadła  w samochód i pojechała do ukochanego.Gdy odnalazła jego salę nie mogli porozmawiać, ponieważ wciąż był nieprzytomny. Lekarze twierdzili, iż wkrótce się wybudzi. To była najdłuższa godzina  w życiu Ani.
               Jako pierwszych Karol zobaczył policjantów. Chcieli, by złożył zeznania i spróbował zrobić rysopis. Niestety, mężczyzna nie czuł się na siłach. Stróże prawa  zapowiedzieli się nazajutrz. Ana siedziała cały czas przy łóżku szpitalnym pobitego. W pewnym momencie ten ścisnął ją bardzo mocno za rękę. Kobieta pomyślała, że to najlepszy moment, żeby wyznać coś Karolowi.
-Wyjdę za ciebie.
-Skąd ta nagła zmiana decyzji? Nie musisz, nie chcę cię zmuszać.
-Ale ja chcę z własnej woli!
-Cieszę się- uśmiechnął się nieśmiale Karol.
-Przepraszam, pora na zmianę kroplówki- wtrąciła pielęgniarka.
-Pójdę po kawę- odrzekła Ania.
                 Następnego dnia rano Karol miał znowu gości. Ponownie przyszła policja. Tym razem mężczyzna opowiedział wszystko co zapamiętał z feralnego wieczoru. Poza tym cały dzień spędził z ukochaną.
                  Lekarz nawet pozwolił mu wyjść do przyszpitalnego parku.Tam dwa gołąbki mogły sobie spokojnie gruchać. Anna i Karol wymyślili datę ślubu. Postanowili, że zdążą wszystko przygotować do sierpnia. O8.08. Ta data na długo zostanie w ich pamięci.
                  Wkrótce wypuszczono Karolajna ze szpitala. Nadszedł TEN dzień. Ania wyglądała naprawdę cudownie. Miała białą, falbaniastą suknię do kostek, która świetnie eksponowała atuty Anny. Ślub był skromny. Para zaprosiła rodziców, najbliższych oraz przyjaciół. Goście byli zachwyceni uroczystością: wszystko było dopięte na ostatni guzik; idealne!
Po weselu para młoda udała się do wynajętego pokoju hotelowego, a tam sporo działo, m. in. wymyśliła, gdzie udać się w podróż poślubną. Wybrali Rzym.

sobota, 19 listopada 2011

Z cyklu: "Anna Nowik", część II- "Dorosłość Anny Nowik"


Rozdział I
Początki samodzielności.

           Anna skończyła studia. Zdała z łatwością, gdyż w liceum miała najlepsze stopnie w grupie. Najbardziej lubiła gotować- to sprawia jej wielką frajdę do dziś. Po ukończeniu szkół Ania wyszła za mąż za Karola. Młodzieniec oświadczył się kobiecie w nietypowy sposób, lecz bardzo zaskakujący oraz spontaniczny. Anka zawsze przepadała za nieplanowanymi działaniami. 
             W knajpce przy nieciekawej dzielnicy zarezerwował stolik w centrum lokalu. Dla siebie zamówił filiżankę kawy i tortillę, a Annie zaproponował herbatę i naleśniki.
-Podobno tu podają najlepsze naleśniki w mieście- zauważyła.
-Dlatego własnie je polecam.
-Dobrze, w takim razie wodę i naleśniki, poproszę- zwróciła się do oczekującego kelnera.
Obsługa spojrzała na kochanka. Ten jedynie puścił oczko. Mimo to, każdy zrozumiał, o co mu chodzi. Przed romantycznym obiadem, Karol podrzucił załodze knajpy obrączkę zaręczynową! Kobieta nic nie podejrzewała, do tej pory Karol niewiele wspominał o zalegalizowanych związkach dwojga zakochanych, dorosłych ludzi. 
                   Kucharz do farszu jednego z placków dodał pierścionek zaręczynowy. Anna nic nie podejrzewając spokojnie delektowała się wyrazistym smakiem przepysznych naleśników. Zdziwiło ją, iż Karolek jadł pośpiesznie. Zachowywał się inaczej niż zazwyczaj.
Zaczęła podejrzewać, że coś knuje, że ma tajemnicę przed nią.
-Czy chcesz mi o czymś powiedzieć?
Ależ nie, kochanie!
I dalej wrócili do konsumcji obiadu.
Nagle Ania poczęła krztusić i dławić się. Karol delikatnie klepał ją po plecach. Bał się przez moment, że skutki  niespodzianki będą nieciekawe. Na szczęście  dwudziestodwulatce udało się wypluć przyczynę kaszlu. Z początku sądziła, że obrączka spadła z palca kucharza, Jednak szybko te mysli uleciały z jej głowy, ponieważ Karol ukląkł przed nią, pstryknął palcami po czym pojawiła się orkiestra, i zaczął wyśpiewywać słowa oświadczyn. Później zagrano ulubioną piosenkę pary.
-Wyjdziesz za mnie, ukochana?- zapytał na koniec spiskowiec.
- Nie tak szybko. Muszę wszystko przemyśleć. Dokładnie przestudiować. To poważna decyzja na cały żywot ludzki i pozaziemskie życie.
Markotny Karol wstał, otrzepał się, po czym wyszedł bez słowa z knajpy. Postanowił wrócić do domu, Wybrał drogę na skróty- przez ciemne, osiedlowe ścieżki. Latarni paliło się niewiele. Ciemność przyprawiała o dreszcze.
Karol jednakże udawał twardziela. Wnet z bocznej uliczki wybiegł zamaskowany mężczyzna. W prawej ręce miał pistolet (kaliber 45), na twarzy kominiarkę. Zastawił mężczyźnie drogę.  Wykrzykiwał coś grubym tonem do zdruzgotanego oraz zdezorientowanego chłopaka Anny, ale ten milczał.
Wpatrywał się w jeden punkt- oko napastnika. Gdzieś czytał, ze to rozprasza. Nagle zamaskowany wybudził go z zamysłu, drząc się do ucha:
-Kasa albo śmierć!
-To jedyne pieniądze, jakie posiadam- odpowiedział inteligentnie Karol, podsuwając mu 20 złotych.
Wściekły napastnik  mocno poturbował a także sprał go. Młodzieniec wylądował nieprzytomny w szpitalu.

środa, 16 listopada 2011

Wyjaśniam.

Drodzy Moi, brakuje mi weny.Poza tym w ostatnim czasie miałam popsuta klawiaturę, a więc nie miałam warunków do pisania.Nauki w szkole też nie skąpią. Sami rozumiecie... Pierwszy rozdział II tomu pojawi się niebawem: kiedy dokładnie nie wiem. Nikt nie wie. Pracuję nad koncepcją, ale brakuje mi pomysłów. Licze na pomoc z Waszej strony.
Miłych snów,
wasza Gumisiowa.

środa, 9 listopada 2011

Do Was.

Moi drodzy, Czytelnicy. Pod spodem widnieje ostatni rozdział opowiadania pt."Perypetie" mojego autorstwa.
Jest ono pierwszą częścią cyklu, ilu tomowego- jeszcze nie wiem. Gwarantuję jednak, że będzie druga część. Już wkrótce wezmę się myślenie nad koncepcją, pierwszym rozdziałem...
Myślę, że warto, jeżeli zamieścicie swoje opinię o "Perypetiach" w komentarzach do tego postu. Liczę na Was.
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru,
                                                                                                                                    Gumisiowa.
Rozdział XV
Zakończenie
     
            Dwa lata później.
            Karol poprosił Anię o chodzenie. Daria zakochała się w Maćku- koledze z równoległej klasy. Dziewczyny dostały się do najlepszego liceum w Gliwicach. Postawiły na gastronomię. Od dawna pragnęły rozwijać się w tym kierunku. W końcu ich marzenia się ziściły.

wtorek, 8 listopada 2011

Rozdział XIV
Przeprosiny.

            Pewnego popołudnia, a dokładnie tydzień po incydencie* z plotką, Darię odwiedzili dwaj koledzy z klasy. Zaprosiła ich do swojego pokoju. Nagle chłopcy wyjęli róże, uklękli i wypowiedzieli słowa przeprosin.
-Dario. Przepraszamy Cię. Widzieliśmy Ciebie i Anię na rynku i wskazaliśmy was innym. Oni zaczęli się śmiać i wpadli na okropny pomysł i, jak się okazało, okrutny w konsekwencjach. Jeszcze raz przepraszamy. Czujemy się współwinni.
-Och, jak miło, że się przyznaliście. To dla mnie wiele znaczy, co nie zmienia faktu, że cała ta sytuacja wcale nie była i nie jest zabawna...
-Wiemy- przyznali ze spuszczonymi głowami Darce rację.
-Przyjmuję przeprosiny. Sądzę jednakże, iż Anna tez liczy na takie wyznania. Sama zaś z chęcią przyjmę kwiatki- powiedziała iście kobieco.- Mogę?- dodała, gdyż chłopcy schowali róże za sobą.
-Ależ proszę- odpowiedział jeden z chłopców.
-A do Anuśki też się wybieramy- dodał drugi kolega.
-No to już lećcie- uśmiechnęła się Daria.
               Po wyjściu kolegów zadzwoniła do Ani, żeby ją uprzedzić o wizycie. Wiedziała, że przyjaciółka lubi często zakładać na twarz maseczki, a nie chciała by ta przestraszyła kolegów z klasy, tym bardziej, że jeden zn nich jest obiektem westchnień Anki. Ma na imię Karol. Urodą nie grzeszy, za to jego charakter- marzenie. Jest kulturalny oraz zabawny. Czasem, jak coś głupkowatego palnie na lekcji, cała klasa się śmieje. Posiada też wiele innych atutów, lecz Ania dopiero go poznaje.
               Gdy chłopcy przeprosili i Ankę, która od razu po ich wyjściu powiadomiła Darię, obie przyjaciółki ucieszyły się niezmiernie z  takiego toku zdarzeń. Karol wydał się być romantycznym, wręczając czternastolatkom kwiatki. Jeszcze mocniej jej się spodobał. Nie mogła w nocy zasnąć. Nie potrafiła przestać mysleć o ukochanym. Kiedy już wreszcie udało jej się pokonać barierę między rzeczywistością a krainą nocy, śniła o ślubie z Karolkiem.
Nad ranem marzenie przerwał pisk Fredra. Pies stał pod drzwiami, pragnąc wyjść z panią na spacer. Ania zaspała, tak więc musiała ze wszystkim się spieszyć. W szkole spostrzegła, że nie ma książki do historii, zeszytu od biologii oraz rysunku na lekcję plastyki. Doszła do wniosku, że musi ustawiać sobie budzik i wieczorem szykować ubrania na następny dzień. Wtedy rano zaoszczędzi sporo czasu. "Kto rano wstaje- temu Pan Bóg daje".

*incydent- jednorazowy przejaw agresji, np. bójka.
Rozdział XIII
Kłamstwo nie popłaca.

               Wieczorem Ani zachciało się rozmyślać.
-Ciekawe, czy Daria opowiedziała rodzicom o feralnej nocce i wydarzeniach dzisiejszego dnia... Pewnie nie. Tchórz z niej! Boi się ich reakcji... Ale to przecież idiotyczne. Pokrzyczą, pokrzyczą, pomarudzą i po sprawie. Ja jakoś odważyłam się szczerze wyznać rodzinie, jak było. No... prawie szczerze. Nie wspomniałam o złotej bransoletce.  Ale nie pytali, więc nie widzę swojej winy.
W tej chwili Ania zachowywała się trochę samolubnie. Oskarżała i osądzała swoja PRZYJACIÓŁKĘ, tak naprawdę bezpodstawnie. Zagrała w tym momencie nie czysto, pomijając swoje błędy. Nie rozumiała, że Darka się obwiniała o skutki dyskoteki.
               Następnego dnia w całej szkole huczało, że Ania i Daria zarabiają na ulicy. Wszystkie koleżanki i koledzy krzywo na nie patrzyli i wyśmiewały za plecami. Urażone nastolatki poskarżyły się nauczycielce. Pani prędko zapobiegła rozpowszechnianiu plotki. Tych, którzy ją puścili- surowo ukarała, zmuszając do godzinnej pracy społecznej. Mianowicie grabienia liści na terenie boiska szkolnego oraz noszenia za Annę i Darię tornistrów. Dziewczynkom bardzo spodobał się pomysł nauczycielki. Teraz one mogły podśmiewać się z innych. Czuły ogromną satysfakcję.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Rozdział XII
Problem z głowy.

          We wtorek po lekcjach dziewczyny poszły na komendę policji. Miały przeliczoną kwotę.  Zgadzała się, co do grosza.
Na korytarzu musiały długo czekać na przyjęcie. Gdy już wreszcie weszły do gabinetu, okazało się, że mandat musi zapłacić osoba dorosła. Humory nastolatek znów podległy zabiegowi zgaszenia. Jednak musiały o wszystkim powiadomić rodziców i wyznać całą prawdę. Najpierw poszły do domu Ani.
-Mamusiu, tatusiu...- zaczęła córka- ja i Daria urządziłyśmy dyskotekę w nocy... No i skończyło się interwencją* policji, która wypisała nam mandat.
-Co?!- krzyknęli zdziwieni rodzice.- I czego teraz  od nas oczekujecie? Na pewno nie zapłacimy za wasze błędy.
-Ale my mamy pieniądze- odpowiedziały zdecydowanym tonem Ana i Daria.- Zarobiłyśmy.
-Jak?- zapytała z najgorszymi obawami matka.
-Nie bój się, mamo. Występowałyśmy w mieście: ja śpiewałam, a Daria grała na swojej gitarze,
-I uzbierałyście całą kwotę?- dopytywali dalej rodzice Ani.
-No nie. Postanowiłyśmy, że poświęcimy kieszonkowe.
-Dobrze. Nie martwmy twoich rodziców.- zwrócili się do Darii-Szkoda ich nerwów- dodali po chwili.- Ubierajcie się. Idziemy na policję zapłacić za waszą nierozsądność.
Darii zakręciły się w oczach łzy szczęścia.
              Kiedy dwa pokolenia** doszły do budynku policji, Ana i Dari postanowiły, że poczekają na zewnątrz, na ławce. Pieniądze powierzyli w ręce ojca Anny. Było mu ciężko uwierzyć, że dziewczynki zgromadziły taką forsę. Jednak nie zastanawiał się nad tym dłużej. Szkoda czasu.
              Gdy dorośli wyszli, wszyscy udali się do kawiarni na lody, by uczcić sukces. Dla dziewczyn oznaczało to koniec kłopotów, a dla rodziców Anki- ulgę, że wszystko skończyło się tylko na głupim mandacie.

*interwencja- wkroczenie
**pokolenia- grupa osób w podobnym wieku, rówieśników

niedziela, 6 listopada 2011

Rozdział XI
Nocka i jej skutki.

          W nocy wrócili pijani rodzice Darii. Cicho to się nie zachowywali... Ale dziewczyny i tak jeszcze nie spały. Łaskotały się a w przerwach wypatrywały pierwszej gwiazdki na niebie. Po uspokojeniu się, zaczęły rozmawiać o świętach i robić przegląd dotychczasowych prezentów. Okazało się, że wielu nie pamiętają. Z reguły dzieci mają dobre wspomnienia o Bożym Narodzeniu. Ania rok temu w tym dniu przeżyła traumę. Zmarła jej najukochańsza babcia Zofia. Aby Ania się rozchmurzyła, rozweseliła i o tym nie myślała, Daria wpadła na pomysł, żeby zrobić dwuosobową dyskotekę- domówkę. Wyszły spod kołdry. Poleciały do radia oraz płyt. Wybrały kilka najfajniejszych nutek i uruchomiły odtwarzacz. Zabawiały się na sto dwa! Tańczyły w pluszowych kapciach w króliczki i wykrzykiwały na cały głos słowa piosenek. Wnet usłyszały głośne stukanie do drzwi. Przestraszyły się: było już po 3:00 w nocy, a rodzice Darii spali.
          Na paluszkach podeszły do drzwi i uchyliły małą szparkę. Ujrzały państwo Skowrońskich z dołu wraz z policją. Mundurowi wepchali się na chama do domu i bez słowa wypisali mandat w wysokości 600 zł. Daria była załamana. Jej rodziny nie było stać na taki wydatek. Zbankrutowaliby! Darka miała 200 zł oszczędności. Ania próbowała pocieszać przyjaciółkę. Miała 300 zł kieszonkowego. Ofiarowała się, że pożyczy jej kasę. jednak to było  wciąż za mało... Brakowało im stówki. Nie wiedziały, skąd wytrzasnąć taką sumę! Doszły do wniosku, że "PIENIĄDZE SZCZĘŚCIA NIE DAJĄ", ale przydają się.
-Ej!- krzyknęła w trakcie rozmyślań Ania.- Przecież ty świetnie grasz na gitarze- zwróciła się do Darii.
- No tak. I co z tego...
-Jutro pójdziemy do miasta i w ten sposób zarobimy!
-W takim razie ja będę przygrywać, a ty śpiewać- wymyśliła Darka.
-OK. Masz kapelusz?
-Yyy... Tak. A po co Ci mój kapelusz?
- No musimy w coś zbierać pieniądze.
-A, no tak! Masz rację.
Lekko uspokojone dziewczynki usnęły. Rano Anka zadzwoniła do rodziców, że wróci do domu po południu. Po pożywnym śniadanku Daria założyła na plecy pokrowiec z gitarą. Wybyły z domu. Na mieście śpiewały aż trzy godziny, a zarobiły zaledwie 30 zł. Przygnębione wracały do rodziców, żeby powiedzieć im o swych wybrykach. Zmęczyły się marszem. Usiadły na trawniku pod drzewem. Chciały nie tylko odpocząc, ale i ochłodzić się w cieniu. Daria grzebała bezmyślnie w trawie. Nagle coś w niej złociście zabłyszczało. Dziewczyna odgarnęła zielone źdźbła i wydobyła ZŁOTĄ BRANSOLETKĘ. Ten skarb spadł nastolatkom z nieba.
Poszły do jubilera  w celu wymienienia bransoletki na pieniądze. Specjalista zaoferował za nią 300 zł. Dziewczynki mocno się zdziwiły, nie spodziewały się takiej wysokiej kwoty. Jednak przyjęły propozycję jubilera. Sprawy potoczyły się dla nich nad wyraz pomyślnie. Dzięki napływie gotówki wystarczy, że złożą się po 150 zł. Były zachwycone!!!

Przerywnik.

Dziesięć rozdziałów. Więcej nie napisałam. Brakuję mi dzisiaj weny. Może coś wypocę, no ale nie obiecuję. Postaram się myśleć chociaż nad tytułem opowiadania, bo jak zapewne zauważyliście- jeszcze go nie ma. :)
Biorę się za robotę. Trzymajcie się, Czytelnicy!
Rozdział X
Sobotnie wojaże

        Darii oraz Ani udało się udobruchać matki. Zgodziły się.
Seans rozpoczynał się o godzinie 13:30.Aby zdążyć na czas, przyjaciółki umówiły się o 13:15 na przystanku. Na miejscu zjawiły się punktualnie.
Pierwszy raz miały oglądać film w 3D, więc z zachwytem podziwiały efekty. Były zaskoczone postępem techniki. Tą część dnia uznały za naprawdę udaną. Film taneczny okazał się ciekawy i pouczający. Po seansie próbowały powtórzyć kroki bohaterów. Wyszło na to, że żaden przechodzień nie ominął dziewczyn bez śmiechu czy dziwnych spojrzeń. Tanecznym krokiem dotarły do bloku Darii. Na ósme piętro wjechały windą. Podczas króciutkiej pozaprzestrzennej podróży udawały, że są kosmitkami w ufo i lądują na nikomu nieznanej Planecie. Nazwały ją dopiero w pokoju Dari. Ta kraina to Ankadari. Imię jej pochodzi od przezwisk przyjaciółek.
-W sumie... Nieźle nam wyszła ta nazwa, co?- dopytywała Daria.
-Jest rewelacyjna- odkrzyknęła dumna z pomysłu Ania.
-Fajnie, że przyszła Ci do głowy- ciągnęła Daria.
-No pewnie.- zakończyła druga.
W mieszkaniu Darii czekała na nie nie-miła niespodzianka. Kot załatwił się na łóżko. Musiały je dokładnie wyczyścić i popsikać czymś, aby w pokoju unosiły się ładne zapaszki. Wykończone czekaniem, aż obicie wyschnie, położyły się na fotelach w salonie. Miały cały dom dla siebie, ponieważ rodzice Darii poszli na parapetówkę do znajomych.
             Kiedy już trochę odsapnęły, zrobiły sobie pizzę. "Wyświniły" całą kuchnię, ale w ogóle ich to nie obchodziło. Później Ania chciała przejrzeć, jakie gry komputerowe ma przyjaciółka, która za ten czas szykowała ciepłe i zimne napoje do pizzy, bo dodały za dużo pikantnych przypraw. Daria sama się zdziwiła, że ma takie tabasco* w domu! Jednakże  były zadowolone ze swoich poczynań kulinarnych. Dotąd raczej same nie kucharzyły, lecz bacznie przyglądały się temu, co robiły ich mamy. Ania i Darka zawsze zachwalały potrawy przyrządzane przez wewnętrzną płeć piękną**.
               Gdy się najadły i napiły, włączyły na laptopie "The sims 2" ze wszystkimi dodatkami. Grały do wieczora! Skończyły około 20:00. Od dwóch godzin Ania powinna być w domku. Bała się, że4 jak wróci, to będzie miała w domu piekło.
Przełamała strach i jednak zatelefonowała do taty:
-Czy mogłabym zostać u Darii na noc, skoro i tak już sie zasiedziałam?- zapytała niepewnie.- Proszę...- dodała po chwili.
-A co na to jej rodzice?- odburknął zły ojciec.
-Ich nie ma. Są na imprezie. Wrócą późno.
-W takim razie zostań. Ale żeby taka sytuacja  mi się więcej nie powtórzyła!
-Dobrze, obiecuję- odpowiedziała całą w skowronkach Anna.
-Yes, yes, yes!- ojciec usłyszał krzyki Darii w słuchawce.

* tabasco- tu: ostre przyprawy
** wewnętrzna płeć piękna- matki dziewczyn

piątek, 4 listopada 2011

Rozdział IX
Szkoła i znowu wolność...

     Powoli mijały kolejne dni szkoły... Aż wreszcie nadszedł weekend! Upragniony fragment tygodnia. Co prawda zawsze mija zbyt szybko, ale każdy uczeń  z niecierpliwością czeka na zakończenie ostatniej piątkowej lekcji. W przypadku klasy Ani chodziło o matematykę. Mało kto w IIa lubi ten przedmiot. Anna jednak odwrotnie. To dla niej łatwizna. Oceny mówią same za siebie. W dzienniku pod numerem 15 stoją piątki i szóstki. Spora część klasy zazdrości Anie tak dobrych wyników w nauce. Gorzej byłoby, gdyby w piątek klasa IIa miała biologię czy j.angielski niedawno znienawidzony przez Ankę. Pani jest okropna! Nie dość, że surowo ocenia, to jej notatki do zeszytu nie mają ładu i w niektórych momentach są bezsensowne. Gdyby tego było mało- od dwóch miesięcy "wałkuje" ten sam temat bez żadnych nowości. W całej budzie zaledwie trzy osoby (kujony) uwielbiają panią Słonicę. Nazwisko bardzo pasuje do jej wyglądu zewnętrznego.
Poza angielskim, uczy jeszcze dwóch języków, a łącznie z polskim zna 4 czy 5.
W pierwszej klasie gimnazjum, na początku roku, między Anią a Darią nawiązała się następująca rozmowa:
-Ona ma jakiś dziwny akcent. Być może pochodzi z Białorusi lub Rosji. Niby uczy rosyjskiego, białoruskiego nie, ale nic nie wiadomo.
-No, smiesznie mówi. Kto ją tam wie- jak dla mnie może być i z Grenlandii- odpowiedziała Ance Dari.
Po tym ostatnim zdaniu obie wybuchły nieopanowanym śmiechem.
Wracając do teraźniejszości, przyjaciółki, oddalając  się w piątkowe popołudnie od budynku szkoły, knuły plany na sobotę. Wydumały, że pójdą do kina na jakąś nowość, a później udadzą się do Darii na obiad. Koncepcja dobra, ale obie miały wątpliwości, czy ich mamy zgodzą się na taki układ.
Dziewczyny miały mieszane wrażenia, ale próbowały być w dobrej myśli oraz przemyśleć w sobie, jakimi argumentami przekonać rodziców. Gnębiło je jedno pytanie, na które jeszcze nie znały odpowiedzi: czy mama Darii zechce zrobić większy obiad, by Ania też mogła coś skubnąć...
ROZDZIAŁ VIII
Przedmioty szkolne.

          Pierwszy dzień szkoły po weekendzie. Od razu po przebudzeniu musiała wyjść z Fredrem  na spacer. Mijając ukwiecone aleje, wpadła na pomysł, by zacząć prowadzić pamiętnik.Planowała zapisać w nim, co działo się wczoraj no a potem pisać o innych szczęśliwych dnia swego jeszcze młodego życia.
          Nagle Fredrek mocno ją  pociągnął i Ania wywinęła kozła. Wpadła w błoto. Po powrocie musiała zmienić sobie ubrania i porządnie wyczyścić  psa, gdyż także ubrudził się ciemną mazią.
Postanowiła zabrać do szkoły nowy telefon. Gdy tylko wyciągnęła go z plecaka na korytarzu, wszyscy zlecieli się i chcieli pobawić się komórką. Rozważna Ania nie dała go nikomu. Obawiała się bowiem, że go zepsuje.
          Nie miała argumentów, by przekonać przyjaciół, żeby się rozeszli, ale szybko zadzwonił zbawienny dzwonek. Na lekcji matematyki uczyła się pierwiastków oraz trochę powtarzała potęgowanie. Na fizyce był trudny temat. Ania bierze korepetycje, bo nie idzie jej zrozumieć tej nauki. W domu powodzi się nieźle, więc może sobie na to pozwolić. Dobrze, dość o fizie, potem był polski, Trafiła się Ance piąteczka. Dari dostała tylko trójkę. Z winy lenistwa. Później nie było lekcji, które Anna by lubiła. W-f, angol, biologia i informatyka- za tym nie przepada. Daria zaś woli właśnie te przedmioty, bo nie sprawiają jej trudności.
          Po szkole obie oglądały u Ani "Pannę z mokrą głową". Spodobał im się ten film.

czwartek, 3 listopada 2011

ROZDZIAŁ VII
Urodziny

Pobudka Ani była tego dnia typowa. Wstała po 9:00, ponieważ to niedziela. Jak zwykle- od razu poszła do łazienki i spędziła tam pół godziny. Poranna toaleta to według Any podstawa. Później matka zawołała ją na śniadanie. Ania była nieco zdziwiona, ponieważ wszyscy zachowywali się, jakby zapomnieli o Wielkim Święcie. Nawet tortu na stole nie postawiono. Przygnębiona Anka poszła do salonu, bo musiała siedzieć na dole, gdyż rodzice oznajmili:
-Kochanie, wychodzimy. Wkrótce wrócimy. Pilnuj domu, córciu i nikogo nie wpuszczaj.
-Oni mają mnie za dziecko- oburzyła się w myślach dziewczyna.-Przecież do dawna dobrze wiem, że nigdy, ale to nigdy nie wolno wpuszczać obcych do środka.
Rodziców długo nie było. Ania odrobinę sie niepokoiła. A tak na prawdę rodzice nie wyszli ot tak sobie. Pojechali do cioci po pieska!  Specjalnie rano powstrzymywali wszelakie emocje, musieli je dusić w sobie, aby nie zdradzić się przed Anką, że mają dla niej jeszcze dwa prezenty. Dwa? Owszem. Mama wzięła ze schroniska psa, a tata kupił nowoczesny, całkiem drogi telefon komórkowy. Ich córka zawsze chciała taki mieć. Wiedziała, iż dużo kosztuje i nigdy o niego nie prosiła.
Trochę się im zeszło, ale po południu już zawitali w domu.
Zapukali do drzwi. Zasłonili naumyślnie chustką wizjer, by Anna ich nie zobaczyła. Przestraszona uchyliła lekko drzwiczki, pytając jąkając się:
- Kto-to ta-a-am...
-Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam. niech żyje nam Ania!- Wyrecytowali głośno rodzice.
Mile zaskoczona i zadowolona jubilatka otworzyła już dom na oścież, wybiegła za próg i uściskała matkę oraz ojca ze wszystkich sił! Cała trójca weszła do środka. Mamuśka postawiła na stole tort ze świeczkami. Odbyło się uroczyste zdmuchnięcie ognia i degustacja. Ciasto wszystkim smakowało wyśmienicie.
Potem zostały wręczone prezenty. Ania prędko odkryła, że w pudle z otworami coś piszczy. Podniosła klapę. Wyskoczył na nią prześliczny psiak.śmiejącymi się oczami, Ana spoglądała na mamę, a zarazem   głaskała niespodziankę.
- Ja i ojciec doszliśmy do wniosku, że jesteś na tyle odpowiedzialna, iż możesz już mieć psa i należycie się nim opiekować. Zasłużyłaś na pupila.
- Dziękuję- wykrztusiła z trudem zapłakana Ania.- A co jest tu- wskazała na mniejszy pakunek.
- Sama sprawdź. Otwórz- powiedział chytry tata,
Ania nie wierzyła, że dosrała dwie najbardziej upragnione rzeczy! I to jednego dnia! Nie wiedziała, jak może podziękować rodzicom za cały trud, jaki włożyli w zdobycie tych prezentów i za to, że tak bardzo się wykosztowali... Tylko dla niej! Nie dowierzała w to, co działo się w niedzielę.

środa, 2 listopada 2011

ROZDZIAŁ VI
O pewnym piesku i prezentach.

       Zwiedzanie było fascynujące. Piękno zabytków zapierało dech w piersiach. W czasie, kiedy Ana i Daria wraz z grupą były w Zelwie, mama Ani postanowiła kupić córce prezent urodzinowy. Udała się do sklepu zoologicznego, ponieważ Anka od dziecka chciała mieć kundelka. Niestety, w środku nie było psów tej rasy, więc pojechała autobusem do schroniska za miastem. Przeglądała wiele boksów z wieloma słodkimi psiakami.
        Nagle, przechodząc obok zmarniałego boksera, dech zaparło jej w piersiach. Ujrzała zadbanego, z piękną, długą i zdrową  sierścią psa o imieniu Fredro. Długo nie zwlekając- zabrała go do domu.
       W tym samym czasie Ania była już w autokarze. Kierowali sie ku domu. W drodze świetnie bawiła się z Dari oraz koleżankami siedzącymi z tyłu. Grały w "miasta-państwa", czyli tzw. "inteligencję", kółko krzyżyk i inne ciekawe zabawy. Później zatrzymali się na stacji benzynowej, by zjeść coś w ramach kolacji, gdyż pod szkołą mieli być około godziny 1:00 w nocy. Ania i Daria zamówiły na spółkę dużo frytek z kurczakiem z rożna. Inni także decydowali się na  podobne zestawy. W końcu każdy młody lubi  pieczone w głębokim tłuszczu ziemniaczki!
        Najedzone przyjaciółki w autobusie przysnęły w mgnieniu oka. Pogrążone  w nieprzytomnym rozmyślaniu o innym wymiarze, nie wiedziały, iż przytuliły się do siebie.
Według innych koleżanek wyglądało to komicznie. Niektórzy nawet robili zdjęcia, aby móc później to pokazać dziewczynom i osobom z klasy, które z jakichś względów nie mogły pojechać na tą wycieczkę.
       Ana i Dari nie mogły uwierzyć własnym oczom. Same z siebie się śmiały. Kolegów i koleżanki lekko zdziwiła ta reakcja. Sądzili, ze dziewczyny zdenerwują się, nakrzyczą na pozostałych albo po prostu obrażą się na cały świat.

        Wreszcie w domu. W końcu Ania położyła się we własnym, a co najważniejsze- wygodnym łóżeczku na mięciutkiej podusi, pod grubą, ciepłą kołderką.
Rano była już sobota. Słoneczko mocno świeciło na poddaszu. Wypoczęta nastolatka posmarowała się kremami z filtrami, bo naprawdę mocno grzało, i wyszła z mamą na miasto. Kupiła okulary przeciwsłoneczne, fajny T-shirt, a także granatowe rurki. Sponsorka (mama) wydała niedużo. To prezenty na jutrzejsze urodziny Anny. Z centrum handlowego skierowały się do cukierni po tort i świeczki. Ania nawet jeszcze nie podejrzewała, że dostanie od rodziców psa. Mama ukryła go u ciotki małej.