wtorek, 18 października 2011

ROZDZIAŁ V
Koszmarny sen 

Niestety, chłopak nie pojawił się na zbiórce.
Zasmucona Ania wsiadła jako ostatnio do autokaru i przysiadła się do Darii.
Dziewczyny mimo rażącego w oczy światła dziennego, szybko zasnęły. Rozluźnionej Ani śniło się coś dziwnego. Wydawało jej się, ze jest w Kosmosie wśród dziwnych stworów. Każdy miał trochę inny kształt, ale wszystkich łączyły dwie cechy: mieli ponure miny oraz duże, czarne oczy, a jeden z duszków, bo tak je można nazwać, miał opaskę na oku. Sprawiało to, iż przypominał latającego pirata. Anka bardzo się ich bała. Nie rozumiała o czym mówią, ponieważ posługiwali się dziwnym językiem. Nie była w stanie pogadać się z nimi. Przez to czuła się nie komfortowo. W pewnym momencie nawet ogarnął ją strach. Czuła, że czoło jej oblał zimny pot. Zauważyła że cwaniaki zbliżają się do niej zacierając ręce. Oznaczało to tylko jedno: chcą zrobić Ani krzywdę! Przerażona czternastolatka zaczęła krzyczeć jak najgłośniej potrafiła.
Nagle usłyszała znajome głosy.
-Aniu, Aniu, co się dzieję. Aniu, obudź się- powtarzały.
Otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą panią i zakłopotaną Darię.
-Co ci się śniło?
-Nie wiem, miałam jakiś koszmar- odpowiedziałam przyjaciółce.
-Mogę Ci jakoś pomóc?- Wtrąciła nauczycielka.
- Nie, dziękuję- zwróciła się serdecznie. – Już dobrze się czuję.
Po odejściu pani Ania i Daria spokojnie rozmawiały. W końcu zrobiło się im nudno, a więc odwróciły się do dziewczynek z tyłu, aby zorientować, co u nich słychać. Zobaczyły, że one grają w „Statki”. Już po chwili grono graczy powiększyło się o dwie osoby. Nim się wszyscy obejrzeli, kierowca ogłosił, że do Białegostoku została godzina drogi. Ana i Dari, jak się pieszczotliwie nazywały przyjaciółki,  zadecydowały, że nie mogą zmarnować ani sekundy ostatnich fragmentów trasy.
Świetnie się bawiły. Tak zmęczyły się śmianiem i skakaniem, że ledwo podniosły się i wypełzły z autobusu, kiedy ogłoszono, że można wychodzić.


sobota, 15 października 2011

ROZDZIAŁ IV
Niezwykły dzień

 I nadszedł dzień wycieczki. Ania wstała o 5:00 rano. Zbiórka pod szkołą obowiązywała o 8:00, lecz dziewczyna nie mogła spać spokojnie. Od razu sprawdziła, czy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy spakowała. Okazało się, ze nie wzięła aparatu fotograficznego, który z pewnością jej się przyda na Mazurach. PO cichutku dotarła do pokoju rodziców, gdzie znajdował się sprzęt, lecz ani mamy ani ojca nie było w łóżku. Zdziwiona Anna poszła do kuchni, by zobaczyć czy nie zostawili kartki z wiadomością. Rozglądała się długo, lecz niczego nie znalazła. Rozczarowana usiadła przy stole i zajadała płatki.
Wnet spod stołu wyskoczyli mama i tata krzycząc:
- Miłej wycieczki córeczko!
Ania nieomal zadławiła się z zaskoczenia.
Cała rozpromieniona mocno uściskała rodziców.
Pogadali sobie nie zauważając, ze jeżeli natychmiast nie wyjdą z domu, Ania spóźni się i autokar odjedzie bez niej! Prędko poleciała po swoje torby i cała trójka poszła do samochodu.
Po drodze nastolatka opowiadała, co jej grupa będzie zwiedzać.
Nie minęło piętnaście minut, a dotarli pod szkołę. Ania pożegnała się z rodzicami i poszła do swojej wychowawczyni zameldować obecność. Pani wiedziała, że dziewczyna zawsze zjawia dużo wcześniej, że jest punktualna, więc tym razem zaskoczona zapytała:
- Dlaczego tak późno się pojawiłaś, Anno?
- Zagadałam się z rodzicami, proszę pani.
- No dobrze, czekaliśmy na szczęście nie tylko na ciebie, ale też na Maćka.
- Na Maćka? Rozmawiałam z nim ostatnio. Z pewnością jeszcze przyjdzie.
- No dobrze, poczekamy do 8:10, ale jeśli go nie będzie do tej pory, odjeżdżamy.

piątek, 14 października 2011



III rozdział
Life is brutal…


Całą noc Ania nie mogła spać. Byłą za bardzo podniecona zgodą rodziny by uspokoić się i wtulić w poduszkę. Ciągle rozmyślała, jak to będzie.  Co mysi ze sobą wziąć… Z kim usiąść w autobusie… Ile jedzenia spakować… Jednym słowem- nie potrafiła normalnie funkcjonować.
Następnego dnia rano czuła się bardzo źle. Była niewyspana i głodna. Mama była już w pracy, więc sama musiała przygotować dla siebie śniadanie.

Kiedy zjadła tosty, od razu poczuła się o wiele lepiej. Nie była już tak mocno zaaferowana wyjazdem, tak więc postanowiła poleżeć na kanapie i spróbować zdrzemnąć się troszeczkę.  Niestety spokojne leniuchowanie przerwała piszcząca Pistacja. Zdenerwowana, wciąż odrobinę zmęczona Ania prędko się ubrała w to, co miała pod ręką i wyszła z psem na spacer.

Na dworze spotkała Maćka, kolegę ze szkoły, który też jedzie na tą samą wycieczkę. Rozmawiali o Mazurach przez ponad godzinę. I pewnie robili by to dalej, gdyby to Anny nie zadzwonił tata.
- Gdzie jesteś? Słyszałem jak wychodziłaś z domu, ale to było godzinę temu. Wstałem z łóżka już dawno temu a ty gdzie się szlajasz?- Nawrzeszczał jej do słuchawki.
- Już wracam, jestem niedaleko domu.
Zasmucona Ania pożegnała się z kolegą, zawołała Pistację i skierowały się ku ul. Jadnoberetowej. Kiedy dotarły do domu, ojciec zrobił wielką awanturę. Skruszona dziewczyna obiecała poprawę i postanowiła, że może zapłacić za swoje błędy. Postanowiła zrezygnować z brania dodatkowych pieniążków na wycieczkę. Nie przyszło jej to łatwo, lecz nie chciała mieć nic na sumieniu. Aby wyrzucić z siebie żal, złość i rozczarowanie napisała na kartce: „Life is brutal”, która nakleiła na drzwi, by zawsze pamiętać o tym, że niemożna mieć wszystkiego, czego się pragnie.
Terazawsze, gdy spogląda na drzwi, wie, że postąpiła zgodnie z regułami Bożymi, zgodnie ze słowem Boga, którego kocha nad życie. Musiała wynagrodzić mamie i tacie złe uczynki, nieprawidłowe zachowanie.

czwartek, 13 października 2011

Rozdział II

ROZDZIAŁ II
Zgoda

Po cichutku zaczaiła się, próbując podsłuchać o czym rozmawiają rodzice. Chciała wejść za drzwi. Lekko je dopchnęła do przodu. Zatrzeszczały. Zdziwiona matka zajrzała i ujrzała córkę.
- Co ty wyrabiasz, moja droga?- Rzekła spokojnie, lecz zdecydowanie.
- Mama, ja po prostu chcę jechać na tą wycieczkę klasową.- spojrzała błagalnie matce w oczy.- Proszę, pozwólcie mi!- Powiedziała tym razem patrząc na ojca.
- Dobrze, pojedziesz- powiedzieli łagodnie.- Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? Zgadzam się na wszystko!
- Musisz jutro po szkole zrobić zakupy i zanieść je babci.
- Żaden problem!
- A teraz idź odrobić lekcje na jutro- dodała mama.
Ania odmaszerowała do swojego pokoju. Oczywiście zanim otworzyła książki- zatelefonowała do Darii z świetną wiadomością. Dziewczyny umówiły się na spotkanie, by odgadać wszystko dotyczące wycieczki. Po powrocie Ania pobawiła się z psem, a właściwie suczką- Pistacją. Jest ona kundelkiem o długiej, jasnej sierści i zwisających, puszystych uszach. To pies klasowy, którym zlecono jej się opiekować 3 dni.

Pierwszy rozdział...

Hej. Na tym blogu będę zamieszczać swoją twórczość. Uwielbiam j.polski. W podstawówce miałam świetną nauczycielkę i zaraziła mnie miłością do tej dziedziny nauki. Kocham pisać opowiadania. Wiersze trochę gorzej mi wychodzą, dlatego też  pozostanę przy opowiadaniach.
Nie będę już dłużej lamentować. Przedstawiam pierwsze wypocinki. :)


ROZDZIAŁ I
Wycieczka szkolna na Mazury
Rozpłakała się. Wbiegła na górę i zatrzasnęła się w pokoju. Padła na łóżko i moczyła poduszkę.
Ojciec próbował porozmawiać, wejść do środka, lecz dziewczyna  wykrztusiła z siebie jedynie:
- Odejdź! Teraz chcę być sama. Sama!
- Aniu, otwórz mi. Chcę tylko Ci coś wyjaśnić.- Próbował przekonać ojciec.
Nie dostał  odpowiedzi. Zawiedziony poszedł przemyśleć tą sytuacje razem z żoną, matką Ani.
W tym czasie czternastolatka zadzwoniła do Darii, swojej psiapsiółki. Opowiedziała jej o wszystkim, co się działo: o tym ,ze pokłóciła się z ojcem o wyjazd na Mazury, że źle się czuję, smutno jej oraz o tym, iż teraz siedzi sama w zamkniętym pokoju.
- Poproś rodziców, aby dali Ci szanse. Zaufali, i pozwolili wyjechać. Będzie mi smutno bez Ciebie!- Wyżaliła się Daria.
- Spróbuję jeszcze raz.
To powiedziawszy Ania otworzyła pokój, zeszła na dół i udała się do kuchni, gdzie spiskowali mama i tata.